Frankowicze mogą nie oddać ani złotówki bankowi
Przedawnienie roszczeń banków dotyczących zwrotu kapitału udzielonego w ramach nieważnych umów frankowych przestaje być jedynie prawną ciekawostką, a zaczyna realnie wpływać na sytuację tysięcy Kredytobiorców. Coraz częściej sądy oddalają pozwy instytucji finansowych, uznając, że doszło do upływu terminu dochodzenia roszczeń, a Frankowicze, którzy złożyli pozwy wcześniej, zyskują nie tylko prawo do zwrotu nadpłat, ale nawet do zatrzymania nieruchomości bez obowiązku oddawania kapitału.
Przełomowy wyrok
W jednej ze spraw rozpatrzonych przez sąd w Bielsku-Białej uznano, że mBankowi nie przysługuje prawo do odzyskania kwoty kredytu wypłaconego w ramach nieważnej umowy, gdyż roszczenie zostało zgłoszone po upływie terminu przedawnienia. Sąd wskazał, że instytucje profesjonalne, dysponujące pełnym zapleczem prawnym, powinny wykazywać się większą starannością w pilnowaniu terminów.
Masowość spraw
Sprawy zbliżone do tej z Bielska-Białej to nie odosobnione przypadki, lecz szerokie zjawisko w skali kraju. Chodzi przede wszystkim o postępowania zapoczątkowane przez Frankowiczów przed 2018 rokiem, w których banki zaniechały szybkiego dochodzenia roszczeń. To właśnie w tych sprawach szanse na pozytywny finał dla Konsumentów są największe.
Spór o początek terminu
Głównym punktem sporu pozostaje ustalenie momentu rozpoczęcia biegu terminu przedawnienia. Banki forsują wersję, według której czas ten zaczyna płynąć od prawomocnego unieważnienia umowy. Z kolei Kredytobiorcy, wspierani przez prawników i wyroki TSUE, argumentują, że wystarczy, aby Konsument uzyskał wiedzę o abuzywności zapisów, np. w wyniku reklamacji czy wezwania przedsądowego.
Nieprzygotowane banki
Dotychczasowe orzeczenia sądów krajowych oraz TSUE zaskoczyły sektor bankowy. Wieloletnie przekonanie o niemożliwości przedawnienia roszczeń przyczyniło się do opóźnień w działaniach prawnych. Dopiero po uchwale Sądu Najwyższego z kwietnia 2024 roku banki zaczęły dostrzegać skalę zagrożenia wynikającego z bierności.
Ugody pod znakiem zapytania
Kredytobiorcy, którzy w ostatnich latach zdecydowali się podpisać ugodę z bankiem, mogą obecnie odczuwać rozczarowanie. Rezygnacja z dalszych roszczeń na rzecz pozornego kompromisu nierzadko oznaczała stratę rzędu nawet kilkuset tysięcy złotych. Dziś okazuje się, że wiele z tych ugód zostało zawartych w momencie, gdy Frankowicze mogli walczyć o znacznie więcej.
Wymiar finansowy
Ewentualne uznanie przez TSUE, że bank nie może dochodzić zwrotu kapitału po przedawnieniu, niesie gigantyczne skutki finansowe dla sektora. Koszt całkowitego unieważnienia umów bez prawa do zwrotu kapitału może sięgnąć nawet 234 miliardów złotych. Banki, świadome tego ryzyka, coraz częściej wybierają rozliczenia pozasądowe, by uniknąć druzgocących wyroków.
Kierunek TSUE
Do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej trafiają kolejne pytania prejudycjalne, których rozstrzygnięcia mogą przesądzić o losach tysięcy spraw. Kluczowe znaczenie ma interpretacja unijnej dyrektywy 93/13/EWG w kontekście krajowego prawa o przedawnieniu roszczeń i „względów słuszności”.
Zmiana taktyki
Zarówno treść pytań prejudycjalnych, jak i ostatnie orzeczenia krajowe, zmuszają banki do weryfikacji strategii procesowych. Rezygnacja z apelacji i szybkie zawieranie ugód to sposób na ograniczenie strat. Tymczasem Konsumenci, którzy nie zawarli jeszcze ugody, zyskują przewagę negocjacyjną i powinni podejmować decyzje wyłącznie po konsultacji z wyspecjalizowaną kancelarią.
Zmiana podejścia sądów do przedawnienia roszczeń banków tworzy nowy krajobraz prawny dla Frankowiczów. Korzystne orzeczenia i stanowiska unijne zwiększają szansę na uzyskanie zwrotu nienależnie pobranych świadczeń lub nawet zatrzymanie mieszkania bez konieczności oddawania kapitału. Klient, który dziś otrzymuje wezwanie do zapłaty, powinien działać rozważnie i nie ulegać presji – być może to właśnie jego sprawa wpisze się w historię przełomowych wyroków, które zdefiniują nowy standard ochrony Konsumenta.